Każdy z nas zna
stare powiedzenie: nie oceniaj książki po okładce. Wydawnictwo a5 zawsze
starało się o to, żeby przysłowia tego nie dało zastosować się do książek
Szymborskiej (bo innym stereotypom poetka dziarsko wymykała się samodzielnie).
Tym samym…
Tym samym kiedy do rąk dostajemy taki np. „Widok z
ziarnkiem piasku” od razu wiemy, co nas czeka. Oszczędne, głęboko przemyślane
słowa i aż chciałoby się powiedzieć: niezwykle osobiste. Gdyby nie to, że
sprawa z poezją – nawet chyba bardziej niż z jakimkolwiek innym słowem pisanym
– ma się tak, że jest coś intymnego, coś co pochodzi z zasobu myśli, do których
normalnie nikt nie ma dostępu, a którymi poeta niepodziewanie postanowił się
podzielić… Nie od rzeczy chyba będzie tu przypomnienie słów Marka Hłaski:
pisanie jest rzeczą bardziej intymną od łóżka.

„Widok z ziarnkiem piasku” pozwala nam całkiem
nieźle wgłębić się w twórczość Szymborskiej (102 wiersze!) i poznać jej
specyficzny sposób myślenia, lekki dowcip i zdziwienie wobec świata. I znów
zbaczamy w rejon, w którym rozważamy fakt, że osoba, która tak chroniła swojej
prywatności, pozwoliła całemu światu zajrzeć w to, co dzieje się w jej duszy!
Nie pozostaje nam już w takim razie nic innego, niż przywołanie „Głosu w
sprawie pornografii”:
Nie ma rozpusty gorszej niż
myślenie.
Pleni się ta swawola jak wiatropylny chwast
na grządce wytyczonej pod stokrotki.
Dla takich, którzy myślą, święte nie jest nic.
Zuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu,
rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy,
pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza,
lubieżne obmacywanie drażliwych tematów,
tarło poglądów - w to im właśnie graj.
W dzień jasny albo pod osłoną nocy
łączą się w pary, trójkąty i koła.
Dowolna jest tu płeć i wiek partnerów.
Oczy im błyszczą, policzki pałają.
Przyjaciel wykoleja przyjaciela.
Wyrodne córki deprawują ojca.
Brat młodszą siostrę stręczy do nierządu.
Inne im w smak owoce
z zakazanego drzewa wiadomości
niż różowe pośladki z pism ilustrowanych,
cała ta prostoduszna w gruncie pornografia.
Książki, które ich bawią, nie mają obrazków.
Jedyna rozmaitość to specjalne zdania
paznokciem zakreślone albo kredką.
Zgroza, w jakich pozycjach,
z jak wyuzdaną prostotą
umysłowi udaje się zapłodnić umysł!
Nie zna takich pozycji nawet Kamasutra.
W czasie tych schadzek parzy się ledwie
herbata.
Ludzie siedzą na krzesłach, poruszają ustami.
Nogę na nogę każdy sam sobie zakłada.
Jedna stopa w ten sposób dotyka podłogi,
druga swobodnie kiwa się w powietrzu.
Czasem tylko ktoś wstanie,
zbliży się do okna
i przez szparę w firankach
podgląda ulicę.