I oto nadszedł czas na drugą część naszego TOP10 literatury kobiecej. Tylko te 5 tytułów dzieli nas od ogłoszenia zwycięzcy tego mini-rankingu.
· Malowana
lala
–
Margaret Forster
Opowieść
o dziewczynie, która została wychowana w kulcie swojej urody. Uwierzyła, że
jest wyjątkowa, bo jest piękna i całe jej życie stało się oczekiwaniem hołdów,
które wszyscy powinni składać właśnie jej urodzie. Co świat szybko i boleśnie
zweryfikował. Dobra analiza tzw. miłości własnej, świetnie zarysowani
bohaterowie i wciągająca, choć bardzo prosta fabuła. Ale jest to prostota typu
Chanel, z gatunku oznaczającego: mniej to więcej. Książka zdecydowanie godna
polecenia.
· Anna
Karenina
–
Lew Tołstoj
Oczywiście,
nie znać Tołstoja to postawić się na intelektualnym marginesie. (Chociaż w
dzisiejszych czasach jest właściwie na odwrót). Ale czy są jakieś realne
podstawy do tego, żeby tego Tołstoja poznawać akurat poprzez „Annę Kareninę”? A
i owszem. Jest to jedna z tych książek, w których dobrze pokazane jest, jak
konwenanse społeczne potrafią zniszczyć komuś życie. Nie należy rozumieć przez
to, że „Anna Karenina” to powieść anarchistyczna, po prostu daje dowód na
prawdziwość powiedzenia „bądź inny, a będziesz potępiony”. Tak w skrócie.
· Dziwne
losy Jane Eyre
–
Charlotte Brontë
Można
ukuć twierdzenie, że „Jane Eyre” to książka o feminizmie. Jakby nie patrzeć
opowiada o kobiecie, która potrafiła sprzeciwić się konwenansom, walcząc o to,
by traktowano ją jak człowieka. Nie jak dziecko, uczennicę, guwernantkę czy
narzeczoną, ale człowieka ze wszystkimi prawami, jakie ma ludzka istota. A na
tym przecież opiera się idea feminizmu.
·
Sezonowa
miłość
i Córka Tuśki –
Gabriela Zapolska
Zapolska
była mistrzynią w opisywaniu drobnomieszczaństwa, tych wszystkich drobnych
zabiegów, które ludzie podejmują, kiedy w oczach innych chcą uchodzić za
lepszych niż są. Bohaterka „Sezonowej miłości”, czyli Tuśka, wygląda na typową „kołtunkę”.
Będąc w Zakopanem każe córce oddychać pełną piersią, bo „dosyć to powietrze
kosztuje” i skrupulatnie liczy każdy grosz. Na tym skupia się całe jej życie –
do czasu, gdy obiera ją sobie za cel miłosnej przygody aktor, który przyjechał
do Zakopanego na wakacje. Obserwowanie przez dwie części książki, co dzieje się
w głowach Tuśki i jej córki pod wpływem nieznanych im ludzkich odruchów, jest
zajęciem fascynującym. Zwłaszcza kiedy uświadomimy sobie, że do tej prawdy
namawia ktoś, kto sam ciągle udaje.
· Dziewczęta
z Nowolipek
i Rajska jabłoń –
Pola Gojawiczyńska
Upychając
te dwie książki do worka z literaturą kobiecą, musielibyśmy razem z nimi
spakować „Germinal” Zoli. Bo „Dziewczęta z Nowolipek” i „Rajska jabłoń”
(zwłaszcza „Dziewczęta”) to książki boleśnie prawdziwe, nieraz co najmniej
ocierające się o turpizm i prezentujące życie tych ludzi, którzy jeszcze nie są
tak biedni, by prosić o pomoc, ale którzy muszą toczyć codzienną walkę o to, by
nie przekroczyć tej niewidzialnej granicy, za którą czają się nędza, głód i
brud. Na tym tle przedstawione są losy dorastających dziewcząt (a w „Rajskiej
jabłoni” kobiet), które szukają w życiu najprostszych rzeczy: ciepła, miłości,
przyjaźni, czegoś czystego, czego mogłyby się trzymać.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz