piątek, 20 września 2013

Panie Mann, uwielbiam Pana


Bardzo niebezpieczna lektura, przed którą powinno ostrzegać Ministerstwo Zdrowia! Panie Mann – jest Pan bezwstydnie genialnym humorystą.


Książeczka autorstwa Wojciecha Manna „Kroniki wariata z kraju i ze świata” wydana przez Znak jest krótka i zdawać by się mogło, że to lekka lektura np. do podróży. Nic bardziej błędnego! Czytanie tej książki w komunikacji miejskiej grozi obezwładnieniem przez współpasażerów, obawiających się, że mają do czynienia z obłąkanym. Bo jak inaczej tłumaczyć sobie dzikie, choć regularne wybuchy śmiechu? Parskanie w książkę, radosne pokwikiwanie, a potem rzężenie, kiedy nie ma się już siły na śmiech, a śmiać się przecież trzeba? Książka wywołuje silne bóle brzucha, a kobietom grozi rozmazaniem makijażu. Do tego jest to bardzo chytra lektura, ponieważ jej krótkość jest tylko pozorna! Po każdym akapicie bowiem należy najpierw przeczekać atak śmiechu, a potem odczuwa się potrzebę dzielenia się lekturą, w związku z czym przeczytanie najkrótszego nawet fragmentu trwa trzykrotnie dłużej niż zwykle! Dramat dla każdego normalnego.
Wojciech Mann wspiął się na wyżyny absurdu, które do tej pory niepodzielnie zajmował Woody Allen. Doradztwo intymne Gandalfa, fragmenty dzienników na temat państwa Koźlików, rozterki żelaznego karła imieniem Wasyl, porady magistra Czupurnego oraz przygody szpitalne doktora Wyciora i pana Henia (o zabawach dla najmłodszych już nie wspominając) – to wszystko sprawia, że wraz z wykończonym Naczelnym Znaku powtarza się: Panie Mann, uwielbiam Pana.
Książka okraszona jest dodatkowo korespondencją Mann-Naczelny Znaku (Jerzy Illg), świetnymi i dowcipnymi rysunkami oraz fotografiami i jedyne, czego jej brakuje to plansza, przedstawiająca lochę, karmiącą małe.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz