Bardzo
niebezpieczna lektura, przed którą powinno ostrzegać Ministerstwo Zdrowia!
Panie Mann – jest Pan bezwstydnie genialnym humorystą.
Książeczka autorstwa Wojciecha Manna „Kroniki wariata z
kraju i ze świata” wydana przez Znak jest krótka i zdawać by się mogło, że to
lekka lektura np. do podróży. Nic bardziej błędnego! Czytanie tej książki w
komunikacji miejskiej grozi obezwładnieniem przez współpasażerów, obawiających
się, że mają do czynienia z obłąkanym. Bo jak inaczej tłumaczyć sobie dzikie,
choć regularne wybuchy śmiechu? Parskanie w książkę, radosne pokwikiwanie, a
potem rzężenie, kiedy nie ma się już siły na śmiech, a śmiać się przecież
trzeba? Książka wywołuje silne bóle brzucha, a kobietom grozi rozmazaniem makijażu.
Do tego jest to bardzo chytra lektura, ponieważ jej krótkość jest tylko
pozorna! Po każdym akapicie bowiem należy najpierw przeczekać atak śmiechu, a
potem odczuwa się potrzebę dzielenia się lekturą, w związku z czym przeczytanie
najkrótszego nawet fragmentu trwa trzykrotnie dłużej niż zwykle! Dramat dla
każdego normalnego.
Wojciech Mann wspiął się na wyżyny absurdu, które do tej
pory niepodzielnie zajmował Woody Allen. Doradztwo intymne Gandalfa, fragmenty
dzienników na temat państwa Koźlików, rozterki żelaznego karła imieniem Wasyl,
porady magistra Czupurnego oraz przygody szpitalne doktora Wyciora i pana Henia
(o zabawach dla najmłodszych już nie wspominając) – to wszystko sprawia, że
wraz z wykończonym Naczelnym Znaku powtarza się: Panie Mann, uwielbiam Pana.
Książka okraszona jest dodatkowo korespondencją
Mann-Naczelny Znaku (Jerzy Illg), świetnymi i dowcipnymi rysunkami oraz
fotografiami i jedyne, czego jej brakuje to plansza, przedstawiająca lochę,
karmiącą małe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz